Najwyższy czas na jakiś nowy post po długiej przerwie. Wakacje skończyły się dwa miesiące temu, listopad zbliża się wielkimi krokami, a ja sama nie wiem kiedy ten czas przeleciał. Przez ten nawał roboty związany ze szkołą mam bardzo mało czasu, by cokolwiek przeczytać, a co dopiero napisać jakąś recenzję. Ostatnio też muszę się przyznać dopadł mnie mały kryzys czytelniczy i jakoś nie mogłam się wciągnąć w żadną książkę. Próbowałam sięgać po różne pozycje, ale po kilku stronach nie czułam jakoś zaciekawienia i odkładałam kolejne powieści na półkę. Na szczęście ostatnio znalazłam małą chwilkę, by wybrać się do biblioteki. Tam bowiem wypatrzyłam książkę o której dziś wam napiszę.
Opis:
Po tragicznej śmierci męża Hanna Cudny rzuca wszystko i wraz z dwójką dzieci ucieka na wieś. Ma tu uczyć angielskiego, uprawiać ogród i być szczęśliwa. Wiejska sielanka to jednak tylko pozory: w okolicznych lasach odnalezione zostają zwłoki młodej kobiety, a na wsi zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Odkrywając kolejne elementy tej przerażającej układanki, Hanna trafia na pokłady zła w ludziach, którym ufała.
Mimo opisu z tyłu książki ja jestem bardziej skłonna nazwać tę pozycję powieścią obyczajową, może nawet trochę psychologiczną, a nie takim do końca kryminałem. Nie brakuje tu jednak ciekawego wątku detektywistycznego, więc jeżeli lubicie zagadki, to śmiało możecie sięgnąć po "Kobietę bez twarzy".
Autorka przenosi nas na kompletną prowincję, można by powiedzieć akcja rozgrywa się na całkowitym zadupiu. Świątkowice to niewielka wieś znajdująca się gdzieś w województwie podlaskim. Ta sielska miejscowość, która wydaje się być cicha i spokojna, tak naprawdę skrywa wiele ponurych sekretów. Główna bohaterka, która szukać tam będzie bezpiecznego azylu po traumatycznych przeżyciach szybko pożałuje swojej decyzji.
"Kobieta bez twarzy" to naprawdę wciągająca powieść. Czyta się ją bardzo szybko, mnie wciągnęła od samego początku. Niepokojący klimat, który autorka umiejętnie kreuje od początku powieści nie pozwala oderwać się od czytania. Mimo, że nie jest to horror czy chociażby thriller, to nie brakuje momentów przy czytaniu których na ciele może pojawić się gęsia skórka. Bohaterowie co prawda nie są za bardzo oryginalni, ale mimo wszystko nie drażnią, aż tak by zniechęcić podczas czytania. Zagadka kryminalna z początku trudna do rozwikłania, pod koniec staje się niemalże banalnie prosta. Niestety ogólnie końcówka dość mocno mnie rozczarowała. Na początku też pojawiło się kilka dość mało prawdopodobnych wydarzeń, których nie będę tu przytaczać, bo nie chcę za bardzo zdradzać szczegółów fabuły, jednak ich nagromadzenie w końcowej części było jak dla mnie zbyt duże. Mimo to mam dość pozytywne wrażenia po dziele Anny Fryczkowskiej i z chęcią sięgnę też po inne książki jej autorstwa. Wam również polecam.