środa, 30 lipca 2014

"Amatorka" - Bóg wybacza, mafia nigdy


"Amatorka" Jana Mostowika to powieść sensacyjna zaliczana do politican fiction. Akcja utworu rozgrywa się na początku XXI wieku. W podkrakowskiej rezydencji jednego z bossów mafijnych rodzi się pomysł kupienia partii politycznej. Maria- młoda i zdolna lekarka rozpoczyna pracę w ekskluzywnej, krakowskiej klinice. Przez przypadek dowiaduje się o mrocznych sekretach, które skrywa jej szef. Jedno zdjęcie i jedna podsłuchana rozmowa zmieniają jej życie w piekło. Staje się celem policji, mafii i służb specjalnych. Czy młodej kobiecie uda się ocalić życie i małżeństwo? Czy Marek znajdzie w sobie odwagę, by stanąć po stronie żony?

Uff. Przeczytałam jakieś 200 stron,  a może lepiej napisać "wymęczyłam". Bo książka Mostowika jest tak męcząca, że mimo, iż z reguły staram się czytać książki do końca, nawet te, które niezbyt mi się podobają, to w tym przypadku byłam zmuszona zrobić wyjątek. Czekałam pół książki aż się coś wydarzy. A skoro nic się nie stało poddałam się.  I niby ta książka ma się zaliczać do sensacji? Dobre żarty!

Sięgnęłam po tą powieść zachęcona rekomendacjami bibliotekarki. Trzeba przyznać, że prolog jest naprawdę intrygujący. Na pierwszych stronach mamy zapowiedź naprawdę niezłego kryminału. Tak naładowanych emocjonalnie pierwszych stron dawno nie czytałam. Ale na zapowiedziach niestety się kończy. A emocje jakich doznamy czytając prolog będą musiały wystarczyć nam na cały ciąg dalszy. Bo dalej jest juz tylko gorzej. Akcja, mimo swego potencjału okazuje się nudna i przewidywalna. Postaci są opisane w tak idealistyczny sposób, że aż wydają się być nienaturalne. Bo oto nasza główna bohaterka - inteligentna, młoda, piękna. Prawdziwa kobieta sukcesu, która zaczyna pracować w klinice profesora, którego od zawsze podziwia. Jakby tego było mało ma wspaniałego męża - przystojnego, inteligentnego, kochającego i również odnoszącego sukcesy w swoim zawodzie. Troszeczkę za słodko, nie uważacie? Ale w końcu dochodzi do wydarzenia, które już na zawsze odmieni ich życie. 

Bohaterowie są jak już wyżej napisałam bardzo sztuczni. Ale to nie jedyne minusy. Jak na powieść sensacyjną brakuje tu napięcia, wydarzeń następujących po sobie w błyskawicznym tępie i ciągłych zaskakujących zwrotów akcji. Zamiast tego mamy przewidywalne pomysły niezwykle kreatywnego Jamesa Bonda w spódnicy. Ale to wciąż nie wszystko. Przez całą książkę raziła mnie wszędobylska patetyczność. Bo tutaj patetyczne jest wszystko -  dialogi, bohaterowie, sytuacje. Autorowi zdecydowanie brakuje lekkości w pisaniu i kreowaniu ciekawych bohaterów. Przewidywalna i nudna powieść polskiego autora mnie nie zachwyciła. Nie polecam.





niedziela, 27 lipca 2014

"Bezcenny"-thriller polskiego mistrza kryminału






"Bezcenny" to moje drugie spotkanie z prozą polskiego pisarza. Pierwszą książką Miłoszewskiego jaką przeczytałam było całkiem dobre "Uwikłanie", ciekawa więc innych utworów postanowiłam sięgnąć po opiewaną powszechnie zeszłego lata książkę. Ta jest zdecydowanie inna od poprzedniej. Zamiast kryminału dostajemy lekki thriller, powieść sensacyjno - przygodową zabarwioną bogatym wątkiem historycznym. Wszystko to napisane lekkim i przyjemnym językiem.

Akcja utworu rozgrywa się współcześnie. Zaginiony przed laty obraz Rafaela "Portret Młodzieńca" został w końcu odnaleziony. Odzyskaniem dzieła ma się zająć specjalnie stworzona do tego grupa, składająca się z doktor Zofii Lorentz (historyk sztuki), Karol Bozański (marszand), Anatol Gmitruk (major służb specjalnych), Lisa Tolgfos ( szwedzka włamywaczka). Żeby było ciekawiej nie mogą portretu odzyskać w sposób legalny. Jedynym możliwym wyjściem jest kradzież.

Powieść Miłoszewskiego to krzyżówka utworów Dana Browna, przygód Indiany Jonesa i Jamesa Bonda. Szybka akcja wciąga, napięcie rośnie z każdą następną stroną, a przyjemny styl autora sprawia, że książkę pochłania się jednym tchem. To rasowy utwór sensacyjny. Na łamach książki nie brakuje bowiem pościgów, strzelanin i brawurowych ucieczek. W książce nie można też narzekać na brak tajemnic, ciekawostek i anegdot dotyczących sztuki i historii, a wszystko to okraszone ironicznym i kąśliwymi uwagami autora oraz świetnie sportretowaną otaczającą nas rzeczywistością.

Według mnie "Bezcenny" to kawał dobrej rozrywki. Idealna lektura na lato dla kogoś, kto chce przeczytać coś przyjemnego i niewymagającego. Ale tak na prawdę utwór nie zachwyca, Miłoszewski nie wymyślił niczego nowego, wykorzystał tylko stare i utarte pomysły. Książka jest dobra, ale nic ponadto.

Dzieło polskiego pisarza ma jednak dwie zalety. Pierwszą jest to, że zwraca on uwagę, na wciąż nierozwiązany problem zagrabionych Polsce w czasie II wojny światowej dzieł sztuki. Drugą są świetnie wykreowani bohaterowie. Postaci występujące w tej książce są ciekawe, niekiedy może troszkę przerywane ale dzięki temu nie nudne i płaskie, ale wyraziste i intrygujące.

Podsumowując "Bezcenny" to typowy przykład swojego gatunku. Powieść przyjemna,  ale nie wynoszącą nic nowego.


środa, 23 lipca 2014

"Kobieta w bieli" - tajemnicza historia według Wilkiego Collinsa


Po przeczytaniu znakomitego "Kamienia Księżycowego" postanowiłam zapoznać się również z pozostałymi dziełami Wilkiego Collinsa. Pisarz, który był bardzo bliskim przyjacielem Charlesa Dickensa napisał w ciągu swego życia aż 30 powieści, z czego w Polsce wydanych zostało jedynie 3! Collins, który był jednym z najbardziej znanych, najbardziej lubianych, a przez pewien czas nawet najlepiej opłacanych wiktoriańskich beletrystów, teraz wydaje się być pogrążony w mroku zapomnienia. Niestety, jak już wcześniej wspomniałam u nas w kraju zdobyć można tylko 3  książki tego autora - "Kamień Księżycowy", który zrecenzowałam tutaj, "Tajemnicę pałacu w Wenecji", która ma niecałe 200 stron i przypomina bardziej przerośnięte opowiadanie, niż powieść z prawdziwego zdarzenia oraz w końcu "Kobietę w bieli", którą po usilnych staraniach również udało mi się zdobyć.

Akcja utworu toczy się w połowie XIX wieku. Młody nauczyciel rysunku, Walter Hartright, zostaje zatrudniony w roli nauczyciela dwóch sióstr Laury Fairlie i Marian Halcombe w dworze Limmeridge. W trakcie swojej podróży spotyka tajemniczą kobietę w bieli. To spotkanie już na zawsze odmienia jego życie.

Muszę przyznać, że po przeczytaniu mam mieszane uczucia. Sądziłam, że zakończenie będzie bardziej zaskakujące, tak jak to miało miejsce w "Kamieniu Księżycowym". Niestety pod tym względem książka mnie zawiodła. Nie oznacza to jednak, że powieść Collinsa mi się nie spodobała, bo było wręcz przeciwnie. Wydaje mi się tylko, że wszystkie te tajemnice i intrygi, które autor tak skrupulatnie budował na przestrzeni całej historii na końcu zostały potraktowane po macoszemu i zostały wyjaśnione w  zbyt prosty i oczywisty sposób. Potencjał był naprawdę spory, ale widocznie panu Collinsowi zabrakło kreatywności, by go w pełni wykorzystać.

Innym mankamentem są zbyt długie opisy, które mogą troszeczkę pomęczyć, ale taki już czar klasyki.

"Kobieta w bieli" to bardzo obszerna (moje wydanie miało ponad 600 stron małym druczkiem) powieść obyczajowa. Obyczajowa powtarzam, a nie kryminalna jak często jest nazywana. Jest tu co prawda pewna tajemnica, która pojawia się na początku i zostaje wyjaśniona na końcu. Co nie czyni jednak tej książki od razu kryminałem. Mimo wszystko to utwór prekursorski, który miał olbrzymi wpływ na wykształcenie się powyższego gatunku. Na łamach powieści możemy znaleźć, co prawda jeszcze niezbyt rozwinięte, ale mimo wszystko wszelkie podstawowe elementy prozy detektywistycznej. Mówi się również, że Wilkie Collins i jego imitatorzy przenieśli grozę gotyckich powieści z starych Włoskich zamków do ciemnych salonów wiktoriańskiej Anglii. Rzeczywiście klimat tajemnicy i dreszczyk emocji towarzyszą nam już od pierwszej strony. Jednak ostrzegam, że osoby spodziewające się czegoś bardzo mrocznego i mocno przesiąkniętego grozą mogą się poczuć rozczarowane. 


Podobnie jak w "Kamieniu Księżycowym" narracja składa się z opisów poszczególnych postaci. Autor przyznał, że chciał by jego bohaterowie relacjonowali zdarzenia, w których brali udział, podobnie jak czynią świadkowie zeznający w sadzie.

Jak już wspominałam w recenzji do poprzedniej książki Wielkie Collins jest niedoścignionym mistrzem w kreowaniu bohaterów. Opisani barwnie, zachowując się bardzo często w dość specyficzny i niecodzienny sposób są prawdopodobnie największym plusem całej książki.

W tym utworze brytyjskiego pisarza zachwycają dwie osoby: panna Halcombe i hrabia Fosco. Marian Halcombe jest kobietą silną, rezolutną, pomysłową i gotową do poświęceń dla osób, które kocha. Jest to na pewno jedna z najciekawszych postaci kobiecych epoki królowej Wiktorii. Bohaterka ta tak spodobała się ówczesnym czytelnikom, że Wilkie Collins otrzymywał wiele listów od mężczyzn, którzy chcieli poznać jej prawdziwe dane, by się z nią ożenić. Warto nadmienić, że siostra Laury opisana jest jako raczej nieatrakcyjna kobieta. Jeszcze ciekawiej nakreślona została postać hrabiego. Główny czarny bohater nie jest zwykłym typkiem spod ciemnej gwiazdy, ale bardzo ekscentryczną osobą. Jest sprytny, inteligentny, spokojny, sympatyczny, opanowany i kocha zwierzęta, szczególnie swoje białe myszy. Bohaterowie tej książki zrobili furorę wśród brytyjskiej społeczności. Rodzice lubiący głównego bohatera nadawali swoim dzieciom imię Walter. Główny czarny charakter był również uwielbiany. Fosco stało się ulubioną nazwą dla kotów - a kilka lat później - pseudonimem Oscara Wilde.

Podsumowując "Kobieta w bieli" to ciekawa i wciągająca wiktoriańska powieść zwracająca uwagę na los kobiet tamtej epoki. To utwór napisany pięknym językiem wymagający cierpliwości i sporej ilości czasu. Historia trzyma w napięciu, a niespodziewane zwroty akcji co rusz nas zaskakują. To pozycja dla miłośników starych książek. Nie mogę jej polecić każdemu, gdyż zdaję sobie sprawę, że dla co po niektórych przebrnięcie przez nią mogło by być drogą przez mękę. Mi się podobała. Lubię prozę Wilkiego Collinsa i klimat XIX wieku. Czytanie zajęło mi nieco ponad 2 tygodnie. I żałuję, że tak szybko skończyłam, bo nie prędko będę mogła znów przeczytać coś tego autora. A tak na zakończenie dodam jeszcze jako ciekawostkę, że autor był tak dumny ze swojego dzieła, że kazał je sobie wyryć na nagrobku.








wtorek, 22 lipca 2014

"Rękopis znaleziony w Saragossie" - czyli cudze chwalicie, swego nie znacie.


"Rękopis znaleziony w Saragossie" to znakomita powieść Jana Potockiego. Autor pisał ją od lat 90 XVIII wieku, a ukończył niedługo przed swoją śmiercią. Książka napisana została w języku francuskim, a przekładu na język polski dokonał w 1847 roku Edmund Chojecki. Dzieło polskiego arystokraty zbudowane jest za pomocą kompozycji szkatułkowej. Akcja utworu rozgrywa się w przeciągu 66 dni.

Jan Potocki to bardzo barwna postać. Oprócz literatury interesowały go też podróże, polityka i historia. Był publicystą, etnografem, pierwszym polskim archeologiem, kawalerem maltańskim zaszczyconym Krzyżem Dievotionis. Urodził się w rodzinie magnackiej. Naukę pobierał za granicą. W 1783 roku  poślubił Julię Lubomirską. Był posłem na Sejm Czteroletni i działaczem obozu reform. W roku 1815 trawiony melancholią popełnił samobójstwo. Wszystkie swoje utwory napisał w języku francuskim, podobno niezbyt dobrze znał polski.


Legenda głosi, że gdy żona Potockiego chorowała jej mąż, by ją zabawić czytał jej Baśnie 1000 i jednej nocy. A gdy ta książką się skończyła zaczął snuć własne opowieści. Tak właśnie powstał "Rękopis...".

Akcja książki rozgrywa sie w hiszpańskiej Andaluzji w 1739 roku. Główny bohater Alfons van Worden, młody kapitan gwardii walońskiej spędza noc w zjeździe Venta Quemada, co staje się początkiem dla niespodziewanych wydarzeń jakich będzie uczestnikiem.

Jeżeli chcesz odbyć podróż w czasie do krain baśniowych, w których granica między jawą a snem jest bardzo cienka, to książka idealna dla ciebie. 

Jan Potocki stworzył powieść wielowątkową i wielogłosową. Na jej łamach poznajemy ciekawe historie i barwnie opisanych bohaterów. Z pozoru może nam się wydawać, że wszystkie te opowieści nie mają ze sobą nic wspólnego, jednak pod koniec zazębiają się w jedną całość.

"Rękopis..." to mieszanina powieści awanturniczej, powiastki filozoficznej i romansu grozy. Historia oscyluje wokół spisku Gomelezów, którego ofiarą pada młody kapitan gwardii walońskiej. Przeżywa on w czasie swojej podróży niesamowite przygody, które wyryją piętno na jego przyszłości.

Powieść polskiego autora obfituje w nadzwyczajne wątki. W książce aż roi się bowiem od duchów, znikających wisielców, tajemniczych księżniczek, inkwizycji, kabalistów, a wszystko to okraszone ironicznym uwagami autora.

Jednak dzieło Potockiego to nie tylko kawał dobrej rozrywki spod znaku płaszcza i szpady, ale też opowieść dająca wiele do myślenia. Polski szlachcic wplótł w fabułę "Rękopisu..." swoje przemyślenia dotyczące religii, sensu życia, a także skrytykował kodeks honorowy jaki obowiązywał w tamtych czasach - zwłaszcza pojedynki.

Podsumowując "Rękopis znaleziony w Saragossie" to książka obszerna, nowatorska napisana w ciekawy i intrygujący sposób. Pozycja dla ludzi mających dobrą pamięć i sporo czasu do poświęcenia. Stanowczo odradzam robienia sobie długich przerw w trakcie czytania, gdyż można się nie połapać w tych wszystkich skomplikowanych wątkach. Mnie ta powieść oczarowała i jestem zadowolona, że poświęciłam na jej przeczytanie sporo czasu, bo na pewno nie były to dni stracone. 

Całą książkę można przeczytać online tu ---> klik

A audiobooka wysłuchać można tu ---> klik






sobota, 19 lipca 2014

"Kobieta w oknie" - czyli uważaj czego sobie życzysz.


Kobiety są niebezpieczne

"Kobieta w oknie" (The Woman in Window) - film noir w reżyserii Firtza Langa nakręcony w 1944 roku. Opowiada historię profesora psychologii, który ulega fascynacji piękną famme fatale. Zostaje przez nią przypadkowo wplątany w przestępstwo.



Dzieło Langa to rasowy amerykański film noir. Eleganckie ujęcia, trzymająca w napięciu fabuła, klimatyczna muzyka i fantastyczne kreacje aktorskie sprawiają, że jest to jeden z najbardziej stylowych i najbardziej porywających filmów w swoim gatunku.

Edward G. Robinson wykreował w bardzo realistyczny sposób rolę zwyczajnego i ułożonego profesora akademickiego, który wskutek niefortunnego zbiegu okoliczności zostaje wbrew swej woli wciągnięty na drogę zbrodni. To niewinny mężczyzna wrzucony w sieć złowrogich intryg, od których, jak się okazuje, nie da się uciec.
 
 
 
 

Fantastyczną kreację stworzyła też Joan Bennet odgrywająca postać Alice Reed. Famme Fatale w jej wykonaniu to kobieta piękna, inteligentna i pewna siebie. Nic dziwnego, że spragniony przygód profesor Wanley traci dla niej głowę.

Warto również wspomnieć o postaci inspektora Jacksona, który od początku swoim tokiem rozumowania przewodził mi na myśl Sherlocka Holmesa. Nie wiem, czy było to specjalne posunięcie ze strony tworów, ale ja odniosłam właśnie takie wrażenie.



"Kobieta w oknie" to nie tylko pasjonujący thriller, ale też historia o tym, że nie wszystko jest tylko białe i czarne. Reżyser w swoim dziele pokazuje nam, że w każdym człowieku oprócz dobra jest też trochę zła. Gdy raz wejdzie się na drogę zła, nie da się już z niej zejść. A jedna zbrodnia pociąga za sobą następne. Polecam. Świetny film.



piątek, 18 lipca 2014

"Lokatorka Wildfell Hall " - feministyczna powieść Anne Bronte

" - To szaleństwo mnie zabije!
- Nie uwolnisz się od niego (...) - to rzeczywistość "

"Lokatorka Wildfell Hall" to powieść angielskiej pisarki Anne Bronte powstała w 1848 roku. To moje drugie spotkanie z twórczością sióstr Bronte. Wcześniej miałam przyjemność przeczytać "Wichrowe Wzgórza" Emily Bronte, które bardzo mi się spodobały i zachęciły do zapoznania się również z twórczością pozostałych sióstr.

Autorka opowiada historię Helen Graham, tajemniczej wdowy,  której pojawienie się w opuszczonym dworze Wildfell Hall wywołuje huragan plotek wśród okoliczne ludności. Okazuje się, że kobieta skrywa mroczny sekret. Jaki to sekret musicie doczytać już sami.


Książka oczarowuje nas od początku wykwintnym językiem. Pani Bronte pisze w sposób lekki, przyjemny a jej uwagi są celne i trafne. To prawdziwa mistrzyni pióra! Bardzo mnie dziwi, że jej utwory są w naszym kraju tak mało znane. Dzieło najmłodszej ze sióstr ma budowę szkatułkową - w jednej historii ukryta jest druga. Pisarka zastosowała różne formy narracji (list, pamiętnik).

"Zresztą śmiech i łzy to dla mnie jedno i to samo: często płaczę ze szczęścia i uśmiecham się, gdy ogarnia mnie przygnębienie"

Powieść Anne Bronte to prawdziwa gratka dla miłośników klimatu XIX wiecznej Anglii. Mamy tu bowiem wszystko - duże wiejskie posiadłości, eleganckie damy, szlachetnych dżentelmenów i surowe zasady  towarzyskie tak charakterystyczne dla epoki królowej Wiktorii. Ale to wszystko tylko pozór. Autorka daje nam wgląd w mniej sielską rzeczywistość epoki wiktoriańskiej, niż ta do której przywykliśmy. Pod fasadą  dobrych manier i uprzejmości ukryte są ludzkie dramaty. Tutaj romantyczne patrzenie na świat zostaje zastąpione przez realistyczne podejście do życia.

Autorka wyprzedza swoją epokę. W swoich utworach obnaża niesprawiedliwość z jaką były traktowane kobiety w tamtych czasach. Wtedy żona należała tylko i wyłącznie do męża. Nie mogła mieć własnego majątku ani sama o sobie decydować. Jej życie było całkowicie uzależnione od decyzji jej małżonka.

"Lokatorka Wildfell Hall" to gorzka lektura z której mamy wynieść pouczające wnioski. Uznana została za pierwszą powieść feministyczną, gdyż w tamtych czasach postępowanie jakiego dopuściła się bohaterka było niedopuszczalne. Nam jednak oburzenie jakie towarzyszyło wtedy treści tej książki może się wydać dziwne, ponieważ przywykliśmy juz do znacznie gorszych rzeczy.

Początek jest trudny, jak to zawsze w przypadku klasyki bywa. Jednak gdy się wejdzie głębiej w całą historie nie można się oderwać od czytania, a gdy już przewrócimy ostatnią stronę czujemy pustkę i tęsknotę za tamtym światem.  Anne Bronte stworzyła historię porywającą i dającą wiele do myślenia. To dzieło ponadczasowe. Warte przeczytania.


czwartek, 17 lipca 2014

"Nóż w wodzie" - czyli pierwszy polski film nominowany do Oscara.


"To był geniusz bierek"
 
"Nóż w wodzie" to debiutancki film pełnometrażowy w reżyserii Romana Polańskiego. To polski dramat psychologiczny powstały w 1961 roku. W 1963 jako pierwszy polski film został nominowany do Oscara.

Akcja filmu rozgrywa się na mazurach. Andrzej wraz z żoną Krystyną oraz przygodnie napotkanych autostopowicz wyruszają na krótki rejs jachtem. W trakcie rejsu dochodzi do rywalizacji między mężczyznami.


Co tu dużo pisać fabuła filmu jest nudna i bardzo prosta. Jednak nie oznacza to, że film nie trzyma w napięciu. Bo dzięki świetnie zbudowanemu klaustrofobicznemu klimatowi wpatrujemy się w obraz z rosnącym wyczekiwaniem. Atmosfera jest gęsta, a my wyczuwamy, że coś wisi w powietrzu.

W "Nożu w wodzie" występuje tylko trzech aktorów. Niewątpliwie najlepiej spisał się Leon Niemczyk, który perfekcyjnie odegrał rolę apodyktycznego Andrzeja. Zygmunt Malanowicz poprawnie wykreował postać młodego i zadziornego autostopowicza. Najgorzej z całej trójki wypadła Jolanta Umecka. Nie ma się jednak co temu dziwić. Jest bowiem naturszczykiem, więc nie można się było po niej spodziewać dużych zdolności artystycznych.


Największą zaletą dzieła Polańskiego jest muzyka. Krzysztof Komeda spisał się wzorowo. Bez jego kompozycji film wiele by stracił.

Warto wspomnieć również o genialnych dialogach. W obrazie znajdziemy wiele ciekawych cytatów.

Podsumowując "Nóż w wodzie" to pozycja obowiązkowa dla miłośników kina psychologicznego. Stanowczo odradzam oglądanie fanom szybkiej akcji, bo mogą się zawieść.



Film online można obejrzeć tu --->Nóż w wodzie

środa, 16 lipca 2014

"Forget it, Jake. It's Chinatown"



"- Mój Boże, co się panu stało w nos?
- Zaciąłem się przy goleniu.
- Powinien pan być ostrożniejszy. To musi naprawdę boleć.
- Tylko kiedy oddycham."
"Chinatown" to amerykański film noir z 1974 roku w reżyserii Romana Polańskiego. To chyba najpopularniejszy film reżysera. Nominowany był do 11 Oskarów, ale ostatecznie otrzymał tylko jedną statuetkę - za scenariusz. Film uznawany jest za jeden z najwybitniejszych obrazów w historii kina. Amerykański Instytut Filmowy uznał, że zasługuje na drugie miejsce na liście najlepszych filmów kryminalnych wszech czasów.

Klasyka polskiego kina: "Pociąg"


"Nikt nie chce kochać, 
wszyscy chcą być kochani"

"Pociąg" to polski dramat psychologiczny powstały w 1959 roku, w reżyserii Jerzego Kawalerowicza. Zrealizowany został na podstawie autentycznego przeżycia reżysera, który jadąc pociągiem z Warszawy do Szczecina przez pomyłkę znalazł się w jednym przedziale z kobietą.

wtorek, 15 lipca 2014

Klasyka polskiego kina: "Popiół i diament"


"Na dnie popiołu gwieździsty dyjament,
Wiekuistego zwycięstwa zaranie... "
C. K. Norwid 



Popiół i diament to polski dramat filmowy powstały w 1958 roku w reżyserii Andrzeja Wajdy. Zrealizowany został na podstawie powieści Jerzego Andrzejewskiego o tym samym tytule.

Film rozgrywa się w przeciągu jednego popołudnia i nocy, ostatniego dnia wojny. Młody AK-owiec ma za zadanie zabić sekretarza PPR-Szczukę. Po pierwszej nie udanej próbie trafia do hotelu Monopol. Tam w restauracji poznaje młodą i piękną barmankę - Krystynę. Maćka zaczynają ogarniać wątpliwości co do sensu dalszej walki.



Na obraz pana Wajdy trafiłam przypadkowo oglądając telewizję. Z braku alternatywy postanowiłam dać temu filmowi szansę, mimo, że nigdy wcześniej o nim nie słyszałam. Teraz wiem, że to była dobra decyzja. Popiół i diament wciągnął mnie od początku. A po obejrzeniu byłam tak wstrząśnięta, że przez kilka dni nie mogłam myśleć o niczym innym. To dzieło to absolutny majstersztyk!

To co szczególnie zwróciło moją uwagę to znakomita, niemalże perfekcyjna gra aktorska. Dawno nie widziałam czegoś takiego w polskim filmie. Postacie są zagrane bardzo realistycznie. Największy popis dał niezaprzeczalnie odtwórca roli Maćka - Zbyszek Cybulski. Zagrał postać romantycznego straceńca z niebywałą brawurą. Od razu wzbudził moją sympatię. Jego sposób poruszania się, mówienia, gestykulacji nadały osobie młodego AK-owca niezwykłej żywiołowości i dynamizmu. Ale w filmie zachwyca nie tylko Cybulski. Również Adam Pawlikowski, Ewa Krzyżewska czy w końcu świetny moim zdaniem Bogumił Kobiela zrobili na prawdę kawał dobrej roboty. 



Dzieło pana Wajdy zrobiło furorę nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Nawet takie tuzy branży filmowej jak Martin Scorsese i Francis Ford Coppola uznali ten polski film za jeden z najlepszych w historii kina. Prawdę mówiąc wcale mnie to nie dziwi. W obrazie Wajdy zachwyca bowiem wszystko. Aktorstwo, muzyka, zdjęcia, reżyseria - wszystko to jest do siebie idealnie dopasowane. 

Polecam ten film wszystkim miłośnikom dobrego, starego kina na naprawdę wysokim poziomie. Zdecydowanie warto zobaczyć.
 

Tu można obejrzeć cały film online --->Popiół i diament




Księżycowy Kamień - czyli o pierwszej powieści detektywistycznej



Fanką kryminałów jestem od dawna. Przeczytałam ich już naprawdę sporo. W końcu postanowiłam zapoznać się z utworami, które określiły podstawy i zasady prozy detektywistycznej. Tak w moje ręce trafiła książka Wilkiego Collinsa "Księżycowy Kamień". Było to moje pierwsze spotkanie z prozą brytyjskiego pisarza i muszę przyznać spotkanie nad wyraz udane. Jestem naprawdę zachwycona tą książką!  Ale po kolei...

Akcja utworu toczy się w XIX wieku. Młoda Angielka - Rachel Verinder dostaje podczas swoich 18 urodzin diament zapisany jej w spadku przez wujka. Na klejnocie rzekomo ciąży klątwa. Dziewczyna nie zważając na przesądy nosi kryształ podczas przyjęcia urodzinowego. Następnego dnia okazuje się, że w nocy diament został wykradziony. Rozpoczyna się emocjonujące śledztwo.

Co więc sprawiło, że jestem tak mocno zafascynowana Księżycowym Kamieniem?  Na pewno styl w jakim jest napisany. Pan Collins posługuje się bogatym i wysmakowanym językiem XIX wiecznej Anglii, którego próżno szukać we współczesnych powieściach,  a który nadaje książce wiele uroku. Dialogi zostały napisane w ciekawy i inteligentny sposób. Opisy, co prawda niekiedy ciut przydługawe są potrzebne, by zrozumieć całą tą zagmatwaną historię. Autor doskonale poradził sobie również z budowaniem napięcia. Na każdej stronie czytelnik jest zaskakiwany nowymi okolicznościami, które zamiast nas przybliżyć do rozwiązania jeszcze bardziej gmatwają całą sprawę. Spodobało mi się również to, że pisarzowi udało się mnie przechytrzyć i do samego końca nie odgadłam zagadki zniknięcia diamentu.

Jedyną wadą tej książki jest zbyt długi początek. Naprawdę mocno się wynudziłam zanim doszło do dnia kradzieży księżycowego kamienia. Ale warto było się trochę pomęczyć, gdyż dalsza część w pełni rekompensuje słaby początek.

Historię poznajemy dzięki chronologicznie ułożonym relacją świadków wydarzeń. Był to zabieg na prawdę dobrze przemyślany, gdyż dzięki temu możemy spojrzeć na wszystkie wydarzenia z różnych punktów widzenia. Każdy bohater pisze w swoim specyficznym stylu. Co tylko mnie utwierdziło w przekonaniu jak dużym talentem był obdarzony autor.

Wilkie Collins jest też w mistrzem w kreowaniu bohaterów. W książce nie brakuje interesujących i barwnie opisanych postaci. Prym tu wiedzie bezsprzecznie panna Clark,  która pragnie wszystkich nawracać poprzez rozdawanie ludziom swoich religijnych broszurek. Na uwagę zasługuje też stary, poczciwy Betteredge,  który od początku jest mocno zaangażowany w prowadzone dochodzenie, a gdy trapią go jakieś wątpliwości szuka porady w swojej ulubionej powieści - Robinsonie Crusoe. Istotną rolę odgrywają także służący, którzy sportretowani zostali jako oddani i wierni członkowie rodziny.

Kamień Księżycowy to porywająca i wciągająca wielowątkowa opowieść, w której obok intrygi kryminalnej występuje  rozbudowany wątek obyczajowy. Jest też dokładnym opisem Anglii epoki królowej Wiktorii, norm i obyczajów jakie wówczas panowały.

Komu mogę polecić? Na pewno miłośnikom starych powieści i tym, którzy podobnie jak ja chcą się przekonać jakie były początki tak popularnego gatunku jakim jest teraz niewątpliwe kryminał. Do przeczytania tej obszernej księgi niezbędna jest cierpliwość i wytrwałość, dlatego odradzam czytanie ludzią przyzwyczajonym do współczesnych utworów sensacyjnych, w których wszystkie wydarzenia następują po sobie w błyskawicznym tempie.