Tak jak widzicie postanowiłam się zmierzyć z jedną z najbardziej nienawidzoną przez uczniów lekturą. Czego ja się nie nasłyszałam i nie naczytałam na temat tej powieści. Że nudna, że akcja się wolno toczy, a już przede wszystkim te przerażające nieskończonością opisy. Nic tylko zmora, której chyba nikt tak na prawdę nie przeczytał. A ja, że żadnej książki się nie boję i im gorszą sławą się szczyci z tym większą chęcią przetestuję ją na własnej skórze. A moje wrażenia zaraz wam opiszę.
"Nad Niemnem" to powieść pozytywistyczna Elizy Orzeszkowej. Po raz pierwszy opublikowana została w roku 1887 na łamach "Tygodnika Ilustrowanego". W postaci książkowej ukazało się w 1888 roku. Pierwotnie powieść miała nosić tytuł "Mezalians". Autorka pracowała nad tekstem głównie w dworze w Miniewiczach, niedaleko wsi Bohatyrowicze. Wesele Elżuni inspirowane jest jednym z wesel w którym uczestniczyła Orzeszkowa.
Opis:
Nad Niemnem to najbardziej znana powieść orzeszkowej. Prezentuje ona panoramiczny obraz polskiego społeczeństwa epoki popowstaniowej. Na jego tle, wśród bujnej nadniemeńskiej przyrody, rozgrywają się ludzkie dramaty. Benedykt Korczyński jest w konflikcie z sąsiadami, żoną i własnym synem, Justyna Orzelska coraz bardziej odczuwa pustkę swego życia, Teofil Różyc trwoni majątek, pogrążając się w narkotykowym nałogu, pani Andrzejowa przeżywa osobistą tragedię z powodu niewdzięcznego syna, Marta Korczyńska nie może się pozbyć demonów przeszłości... Całość jednak utrzymana jest w optymistycznym nastroju - i zmierza ku szczęśliwemu zakończeniu.
Nie no naprawdę, czuję się zawiedziona. Wszyscy wszem i wkoło zapewniali mnie o okropności tej lektury, jaka to męka, beznadzieja i całkowity gniot. Już się cieszyłam, że będę mogła wytknąć autorce wszelkie minusy jej dzieła i zmasakrować je w mojej recenzji. A tu proszę, jak się okazuje nastawienie okazało się całkowicie nieadekwatne. Jak tylko przyniosłam książkę z biblioteki i zaczęłam czytać, tak mnie wciągnęło, że na raz pochłonęłam pięćdziesiąt stron. Widać niewdzięczna sława jest na wyrost, bo zdecydowanie miałam wątpliwą przyjemność czytać gorsze lektury i inne powieści, a ta ku mojemu zdziwieniu przypadła mi do gustu.
Jednym z najczęstszych zarzutów stawianych dziełu Orzeszkowej są opisy. Nie będę zaprzeczać jest ich bardzo dużo i o wcale nie małej długości. W moim wydaniu zostały im poświęcone trzy pierwsze strony, dodajmy - małym druczkiem. Ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Wiedziałam jakiego typu jest to utwór i nie oczekiwałam trzęsienia ziemi jak u Hitchcocka. Ten typ literatury rządzi się swoimi zasadami, a autorka miała zamiar stworzyć dzieło realistyczne, nie do końca jej to co prawda wyszło, bowiem krytyka literacka klasyfikuje to dzieło bardziej jako epopeję. Mi osobiście deskrypcje krajobrazu wcale nie przeszkadzały, a nawet wręcz przeciwnie dzięki nimi mogłam się przenieść do pięknych okolic Niemna i poobserwować rozgrywające się tam wydarzenia. Pisarka w znakomity sposób przemawia do naszej wyobraźni sprawiając, że jej słowa stają przed naszymi oczami niczym obraz. Natura sportretowana na łamach powieści wprost żyje. Przyjemnie, nieśpiesznie, wylegując się w ogrodzie pochłaniałam tą historię raz na jakiś czas odrywając się od lektury, by rozejrzeć się z kolei po otaczającej mnie przyrodzie. Otoczenie też niewątpliwie wpłynęło na moje odczucia.
Ale tym co mnie najbardziej zadowoliło jest całe multum rozmaitych postaci. Lubię, gdy w powieści znajduję różniących się od siebie i dobrze sportretowanych bohaterów. A tutaj udało mi się znaleźć nie mało indywiduów. Orzeszkowa spisała się znakomicie i doskonale oddała typy ludzi jej współczesnych, zwracając dużą wagę na wiarygodne portrety psychologiczne. Polubiłam główną bohaterkę - Justynę, za jej postępowanie, zaradność a przede wszystkim przemianę. Po części też ją rozumiałam, nie dziwiło mnie to, że nie potrafiła być bezczynna, chciała działać. Przyznać też trzeba, że całkiem charakterna była i koniec końców potrafiła postawić na swoim. Może jest też nieco szablonowa, tak jak też jej miłość do Jana, i ma to wszystko na celu wpojenie czytelnikowi wartości pozytywistycznych, ale mi to tak bardzo znowu nie przeszkadzało. Ale przede wszystkim Marta! jaka szkoda, że nie pojawia się tak często jak ja bym tego chciała. Stara panna, schorowana, ale ironia i czarny humor nie odstępują jej ani na krok. Na dodatek ta groteskowa historia z cholerą w tle. Uwielbiam. Do tego jeszcze pani Emilia wiecznie chora na globus (przeczytacie to się dowiecie cóż to takiego) oraz irytujący żartowniś Kirło. Gwarantuję, że nie raz podczas czytania wybuchniecie śmiechem.
Styl autorki godny jest podziwu, obrazowy, wykwintny i dopracowany, po prostu piękny. Cała fabuła jest troszeczkę nostalgiczna, poprzez odnoszenie się do wydarzeń z powstania styczniowego. Jest trochę romansu, patosu, humoru. Duże znaczenie ma tutaj głównie dialog, narracja schodzi na dalszy plan. Autorka starała się zindywidualizować język, którym posługują się poszczególni bohaterowie. Powieść ta na pewno nie spodoba się wszystkim, jednak nie jest aż tak straszna jak ją przedstawiają. Na pewno nie nadaje się do szybkiego czytania, bo jest to bardziej utwór, którym należy się powoli delektować. Polecam zwłaszcza miłośnikom prozy pozytywistycznej, pięknych krajobrazów i realistycznych bohaterów. Odradzam fanom szybkiej akcji.
Dane szczegółowe:
Tytuł: | Nad Niemnem |
Autor: | Orzeszkowa Eliza |
Wydawnictwo: | Zielona Sowa |
Język wydania: | polski |
Język oryginału: | polski |
Lektury same w sobie są odstraszające, ale nie zawsze słusznie. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńZgadzam się ;)
UsuńNad Niemnem - jedna z niewielu lektur, które nie przeczytałam, zupełnie nie moje klimaty czytelnicze, ale na całe szczęście omawialiśmy dzieło Orzeszkowej jedynie we fragmentach, które wydawały się nawet ciekawe, ale brnięcie przez długie opisy, ech, nie moja broszka :<
OdpowiedzUsuńLeonZabookowiec.blogspot.com
Oczywiście każdy ma inny gust i nie wszystkim ta lektura się spodoba, naturalne ;-)
UsuńJedna z lepszych lektur szkolnych, moim zdaniem. Jako miłośniczka "Ani z Zielonego Wzgórza" (ogólnie całej twórczości L.M. Montgomery) i "Przeminęło z wiatrem" kocham takie klimatyczne 'stare' książki :) Film również jest bardzo ładny.. lubię sobie puścić jak mam zły humor albo jestem zdenerwowana, to taki balsam na moją duszę ;)
OdpowiedzUsuńWidzę, że mamy zbliżony gust. Filmu jeszcze nie widziałam, ale z chęcią obejrzę ;-)
UsuńA ja nie przeczytałam, jak słyszę "lektura szkolna" to zawsze uciekałam i uciekać w sumie już nie będę, bo do szkoł nie chodzę. ;)
OdpowiedzUsuńNie zmuszam :-D
UsuńNad Niemnem wspominam całkiem przyjemnie, z wyjątkiem opisów który dłużyły się niemiłosiernie i opuszczałam ( wiem wstyd na mnie). Ostatnio zastawiałam się jak by to było przeczytać ją jeszcze raz. Trochę zmądrzałam od tego czasu, gusta czytelnicze też mi się zmieniły. Do wielu lektur po latach robiłam "drugie podejście" i podobały mi się. Chyba do niektórych książek musiałam dorosnąć. A pamiętam że styl Orzeszkowej jest piękny.
OdpowiedzUsuńNie ma się czego wstydzić, wielu na tych opisach polega. Ale zgadzam się, że do wielu książek dojrzewa się dopiero z czasem ;-)
UsuńBez opisów (które bez skrupułów odpuściłam sobie czytając "Nad Niemnem" jeszcze w liceum) stwierdziłam, że nie jest to książka najgorsza. Ale jakoś mnie do niej i drugiego podejścia zupełnie nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńNic na siłę ;-)
UsuńKiedy przyjdzie czas, to przeczytam :D Czy to wciąż jest lektura szkolna? Jeśli tak, to się nie wywinę - taka ja porządna uczennica :)
OdpowiedzUsuńTak, wciąż i to obowiązkowa dla wszystkich ;-)
UsuńKocham czytać książki, lektury TEŻ, przeczytałam wszystkie. Nie żałuję tego. Moje osobiste odczucia są moje i dla mnie. Oczywiście preferuję inny rodzaj literacki, ale w większości przemawia do mnie styl pisania autora. "Nad Niemnem " należy do tych lektur, które czytałam z przyjemnością, do której wróciłam po latach. Nawet opisy przyrody pobudzały moją wyobraźnię. Zgadzam się z Twoją recenzją. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńW pełni się z Tobą zgadzam ;-)
UsuńO nie, nie - diabeł jest tak straszny, jak go malują. Przynajmniej dla mnie. "Nad Niemnem" było drogą przez męki, te opisy, te globusy, och straszne. Jeśli książka jest lekturą, nie oznacza to, że musi być zła, jednak w tym wypadku u mnie się nie sprawdziło:)
OdpowiedzUsuńOczywiście Tobie mogła się nie podobać, w końcu nie każdy lubi długie opisy ;-)
UsuńLektura wciąż przede mną. Ja jestem fanką szybkiej akcji, więc pewnie wymęczę się przy tej książce.
OdpowiedzUsuńNie wiadomo ;-)
UsuńJedna z dwóch lektur, których nie przeczytałam. I nie dlatego, że mi się nie podobała. Po prostu nie miałam wtedy ochoty na czytanie - źle trafiła, nawet jej nie zaczęłam. Ale na pewno chętnie ją nadrobię :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://magiel-kulturalny.blogspot.com/
W takim razie zachęcam ;-)
UsuńMoże i do NAD NIEMNEM można się przyczepić z wielu powodów, ale dla mnie to szukanie dziury w całym. Jeśli ktoś przeczytał tą książkę bez słuchania wcześniejszych niepochlebnych opinii na jej temat, tak jak ja to na pewno ją doceni.
OdpowiedzUsuńAleż ja ją doceniłam, jak najbardziej ;-)
UsuńKlasyka :). Chętnie kiedyś do niej powrócę.
OdpowiedzUsuńJa również ;-)
UsuńTrochę zmęczyły mnie te opisy krajobrazu i przyrody, ale poza tym książka przypadła mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńTypowe ;-)
UsuńTo chyba jedyna lektura, której w liceum nie przeczytałam.. Ale ile to lat temu było, teraz na pewno inaczej bym do niej podeszła :) Swoją drogą film znam już prawie na pamięć :)
OdpowiedzUsuńMoże więc warto teraz nadrobić zaległości ;-)
UsuńTeż byłam przerażona opiniami, a książka wciągnęła mnie tak samo jak Ciebie. Nadal wspominam ją jako jedną z lepszych lektur szkolnych :)
OdpowiedzUsuńJuż wiem, że warto zawsze samemu spróbować, a może być inaczej, niż sądzi większość ;)
UsuńPrzeczytałam dopiero na studiach, ale książka jest po prostu świetna. Opisy bywały nużące, ale i tak nie wpłynęło to u mnie na odbiór całości utworu :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się ;-)
UsuńOj, gniotem Nad Niemnem nie jest:) To literatura piękna, sztuka. Niemniej nie każdemu odpowiada styl Orzeszkowej. Przyznaję, że jest to jedna z niewielu książek przez które nie przebrnęłam.. czego się wstydzę. I wiesz co? Zmobilizowałaś mnie, aby ponownie po nią sięgnąć.
OdpowiedzUsuńJak sobie przypomnę te wszystkie długie opisy przyrody to aż mnie ciarki przechodzą...
OdpowiedzUsuńA ja jestem jakaś dziwna, bo bardzo lubię "Nad Niemnem".
OdpowiedzUsuńCzasem to kwestia upodobań, czasem dojrzałości. Z lektur poległam na "Lordzie Jimie" i "Dywizjonie 303". Mając około 15 lat usiłowałam, bez powodzenia, przeczytać "Mistrza i Małgorzatę". Dopiero mając 10 lat więcej "łyknęłam" tę książkę w jeden weekend, za to nadal nie "trawię" "Blaszanego bębenka". Wszystko jest kwestią gustu i nie ma co zmuszać się do książki, tylko dlatego, że ktoś ogłosił ją bestsellerem.
Pozdrawiam. Bibliofilka