czwartek, 26 marca 2015

"Mistyfikacja" - czyli o tym jak nie pisze się dobrego thrillera

 
 
Z debiutami różnie bywa. Niektórzy autorzy mają to szczęście, że już ich pierwsze powieści są naprawdę dobre i ich twórcy są z nich dumni, inne zaś zdecydowanie odbiegają od tego, co pisarze prezentują w swoich późniejszych dziełach. Tym razem chciałabym wam opowiedzieć o pierwszej książce Harlana Cobena. Już na samym wstępie pisarz ostrzega, że jeżeli jest to nasza pierwsza książka jego autorstwa, którą mamy w rękach, to lepiej ją odłoży, zwrócić, lepiej sięgnąć po jakąś inną. Daje nam tym jasno do zrozumienia, że zdaje sobie sprawę z tego, że nie jest to pozycja aż tak dobra, jakiej wielu może oczekiwać po osobie okrzykniętej mistrzem thrillera. Ja na szczęście liznęłam już nieco twórczości amerykańskiego autora i znam zarówno jego lepsze książki, jak i te ciut gorsze i spokojnie mogę stwierdzić, czy obawy Cobena są słuszne.


Opis z okładki:

Laura Ayars i David Baskin wydają się być stworzeni dla siebie. Była modelka, obecnie właścicielka domu mody Svengali, i gracz Boston Celtics, gwiazda ligi NBA. Piękni, młodzi, bogaci i zakochani. Tragiczny wypadek przerywa ich miesiąc miodowy w Australii. Okoliczności śmierci są niejasne, ale wszystko wskazuje na to, iż David utonął podczas kąpieli w oceanie. Zrozpaczona dziewczyna nie potrafi pogodzić się z zagadkowym zaginięciem ukochanego. Nieświadoma grożącego jej niebezpieczeństwa, poddaje w wątpliwość oficjalną wersję zdarzeń. Czy rzeczywiście chodzi o wypadek, czy o samobójstwo, czy nawet o morderstwo? A może David żyje, a jego śmierć upozorowano? Kolejno giną osoby, które mogły znać odpowiedź. Komuś wyraźnie zależy na tym, by prawda nie wyszła na jaw.
 
 
 
 
Tak więc po przeczytaniu "Mistyfikacji" moje stwierdzić jedno - nie czytajcie tej książki. Coben ma rację, jego debiutancka powieść jest aż do bólu przewidywalna. Niestety znów jestem zmuszona do skrytykowania jego powieści, ale nie pozostawi mi najmniejszego wyboru.  Przeczytałam już sporo kryminałów, thrillerów i tego typu literatury i to prawda, że nie łatwo mnie zaskoczyć, jednakże, by rozwikłać zagadkę, która tu jest prezentowana można być nawet całkowitym laikiem w tym temacie, wystarczy tylko myśleć w miarę logicznie. Zero suspensu. Całkowity bark oryginalności, napięcia, zaskakujących zwrotów akcji. Czyli wszystkiego, co w tym gatunku najważniejsze. Nie oszukujmy się nikt nie czyta Cobena ze względu na wartości literackie jego dzieł - ale po to, by dostarczyć sobie trochę ciekawej rozrywki. Czytelnik chce emocji, pragnie, by fabuła tak go wciągnęła, by ani na chwilę nie mógł oderwać się od czytania i z zapartym tchem przewracał kartki powieści, aż do zaskakującego końca.
 
 
 
Co więcej również bohaterzy pozostawiają wiele do życzenia. Papierowe postacie, jasno podzielone na te dobre i złe, których naiwne zachowanie okropnie irytuje. Niezwykle łatwo przewidzieć jak postąpią. Żaden nie pozyskał mojej sympatii. Naprawdę nie gustuję w głupawych postaciach. Coben mógł się lepiej postarać także pod tym względem.
 
 
 
Podsumowując "Mistyfikacja" to niestety starta czasu. Jeżeli nie czytałeś jeszcze nic H. C. to zdecydowanie omijaj tą powieść, jeśli jednak jesteś już czytelnikiem tego pana, to jeśli tylko masz ochotę możesz sprawdzić jak ty odbierzesz tą pozycję.
 
 
Recenzja bierze udział w wyzwaniu:
 

34 komentarze:

  1. Jeden z tych autorów, których muszę w końcu poznać. (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z książek które czytałam mogę polecić Ci "Na gorącym uczynku" ;)

      Usuń
  2. Ja nie oceniłam "Mistyfikacji" aż tak krytycznie, chociaż fakt - czytałam lepsze jego książki :) Zresztą mam trochę do niego słabość, ale też traktuje jego książki jako kawałek zajmującej rozrywki, o której po jakimś czasie może nieszczególnie się pamięta, ale w chwili czytania sprawia przyjemność.
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że mamy podobne odczucia co do twórczości autora ;)

      Usuń
  3. Przekonałaś mnie, na pewno nie sięgnę :D

    OdpowiedzUsuń
  4. To znaczy, że następne teksty trafiały do dobrego redaktora który z nijakich historii umiał stworzyć fajne dzieła :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Teraz już wiem, po jaką książkę Cobena mam w ogóle NIE sięgać, żeby się niepotrzebnie zrazić. Moja mama uwielbia twórczość autora, więc jestem bardzo ciekawa, czy czytała ten tytuł :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uśmiałam się pierwszorzędnie! Lubię Cobena, na szczęście na tę książkę nie trafiłam. Ale skojarzyły mi się Twoje doświadczenia z moim odkrywaniem pani Spindler. Naczytałam się jakie to ona świetne sensacje pisze, nastawiłam się na odpowiednią lekturę, ale w ręce wpadła mi jej pierwsza książka - romansidło i to w dodatku kiepskie :).

    OdpowiedzUsuń
  7. Tej powieści Cobena jeszcze nie czytałam, ale szkoda mi, że padł Twoją ofiarą, choć oczywiście trochę konstruktywnej krytyki nie zaszkodzi :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Na pewno nie zacznę od debiutu tego artysty.

    OdpowiedzUsuń
  9. Akurat debiutu Cobena nie czytałam. I może rzeczywiście nie będę zaglądać.

    OdpowiedzUsuń
  10. Skoro strata czasu, to będę tę książę omijać szerokim łukiem.

    OdpowiedzUsuń
  11. Lubię książki tego autora, lecz chyba dobrze, że tej nie czytałam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak na razie czytałam jedną książkę Cobena i nie była ani zła, ani świetna. Może sięgnę po kolejną, ale teraz już wiem, że na pewno nie tą. :>
    Czyżby sam opis 'Mistyfikacji' podpowiadał, co naprawdę mogło się zdarzyć?

    OdpowiedzUsuń
  13. Z debiutami różnie bywa.

    OdpowiedzUsuń
  14. Uświadomiłam sobie, że kocham thrillery. Nie kuś :D ale wolę sprawdzonych pisarzy :)

    OdpowiedzUsuń
  15. A ja uwielbiam wszystkie książki autora.

    OdpowiedzUsuń
  16. Muszę przyznać, że jeszcze nie czytałam żadnej książki tego autora. Chociaż mam w domu dwie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może kiedyś się w końcu skusisz na przeczytanie którejś z nich ;-)

      Usuń
  17. Ja dobrze wspominam Mistyfikacje, i pamiętam że czytałam ją w oryginale i z sentymentu wciąż jest na półce.

    OdpowiedzUsuń