poniedziałek, 23 marca 2015

Makbet - czyli o niepowstrzymanym pragnieniu władzy

 
 
Jako, że rok szkolny trawa w najlepsze mam zamiar podzielić się z wami moimi odczuciami po ostatniej lekturze szkolnej jaką dane mi było przeczytać. Wiem, że u większości ludzi, czy to czytających książki, czy też zupełnie stroniących od słowa pisanego wyrazy "lektura szkolna" wywołują grymas bólu, jednakże czasem zdarza się, że nawet w tym nielubianym przez nas kanonie natrafimy na utwór, który o dziwo przypadnie nam do gustu. Ja również miłośniczką czytania pod przymusem nie jestem, jednak niekiedy zdarzają się książki, których czytanie już tak nie boli, a niektóre z nich okazują się nawet czymś bardzo dobrym. Tak też było i w tym przypadku.
 
 
Myślę, że nazwisko autora każdemu obiło się przynajmniej o uszy. Jeśli jednak uchował się ktoś, w co szczerze wątpię, kto o Szekspirze nigdy nie słyszał muszę napisać, że jest on chyba najsłynniejszym dramaturgiem jaki kiedykolwiek żył, a takie tytuły jak "Romeo i Julia", "Hamlet" i "Makbet" to jedne z największych arcydzieł światowej literatury.
 
 
Opis z okładki:
 
Makbet należy do najwybitniejszych sztuk Shakespeare'a. Mimo historycznego bohatera nie jest to kolejny "dramat królewski", ale tragedia psychologiczna w pełnym tego słowa znaczeniu. Przedstawia ona dzieje szlachetnego człowieka, który wstąpił na drogę zła.
 
 
 

To było moje drugie spotkanie z wielkim Anglikiem i zdecydowanie bardziej udane niż wcześniejsze. Za pierwszym razem czytałam "Romeo i Julię" i ta tragedia zupełnie nie przypadła mi do gustu. Część z was zapewne uzna mnie za całkowicie wyzutą z uczuć i niewrażliwą, ale niestety ten "romans wszechczasów" w ogóle mnie nie wzruszył i nic na to nie poradzę. Nie mogłam współczuć bohaterom, bo ich zachowanie uważałam za kompletnie pozbawione sensu. Ale nie o tym miało tu być... Na szczęście Makbet, to zupełnie inna historia. Co prawda nie jestem wielką miłośniczką  dramatów, właściwie poza szkołą ich nie czytam, bo uważam, że powinno się je oglądać wystawiane na scenie, a nie czytać, niemniej jednak coraz bardziej zaczynam się przekonywać do tego drugiego. Dzieło Szekspira przeczytałam błyskawicznie nie tylko ze względu na małą liczbę stron, ale również ze względu na bardzo wciągającą akcję, która nie pozwala nam się oderwać od początku do samego końca. Napięcie nie opuszcza nas ani na krok, a trup ściele się gęsto, więc jeżeli ktoś lubi takie klimaty, to jak najbardziej zachęcam do przeczytania.
 
 
"Makbet" to po prostu opowieść o tym do czego doprowadzić może nadmierna ambicja i chęć władzy. Klasyka. \


Recenzja bierze udział w wyzwaniu:

Czytamy literaturę angielską

31 komentarzy:

  1. Czasy liceum ;) dobre czasy ^^ poza tym dla mnie 'Makbet' był jedną z ciekawszych lektur.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, że przypomniałaś mi o Makbecie :) Lektury nie są takie złe, dopiero z czasem człowiek zaczyna rozumieć ich sens .. wiadomo jak to w szkole różnie bywa.

    pastelowe-chwile.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam wieki temu w liceum, już niewiele pamiętam, ale kojarzę, że to była interesująca lektura, chętnie do niej wrócę ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Też słabo pamietam tę lekturę, ale nie kojarzy mi się przyjemnie, także nie zapowiada sie powtórka w najbliższym czasie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Klasyka w pełnej odsłonie ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam oczywiście w liceum ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jest to jedna z lepszych lektur szkolnych . Nie jesteś jedyna , ja też pokochałam
    "Makbeta" ,a za "Romeo i Julią " nie przepadałam ( tzn.jak na lekturę szkolną całkiem ok , ale do doskonałości dużo jej brakuje ) ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Oczywiście nazwisko autora obiło mi się o uszy :)
    Ja polubiłam ,,Romeo i Julię", ale to pewnie, dlatego że byłam dobra, jak na lekturę. Też niezbyt rozumiałam bohaterów.
    ,,Hamlet" przede mną.

    OdpowiedzUsuń
  9. Przerabiałam na streszczeniu. Szekspir nigdy do mnie nie przemawiał, jednak teraz mimo wszystko pragnę się do niego przekonać i zacznę od przeczytania "Makbeta" oraz "Hamleta" ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Znam tę lekturę z liceum. Przemawia do wyobraźni.

    OdpowiedzUsuń
  11. O, fajnie, że piszesz o "Makbecie"! Lady Makbet jest jedną z moich ulubionych bohaterek szekspirowskich. ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ostatni raz czytałam "Makbeta" właśnie w liceum. Teraz powinnam docenić go jeszcze bardziej... ale chyba lepiej byłoby wybrać się do teatru;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo lubię Szekspira, na studiach przeczytałam kilka jego tragedii i komedii. A obecnie chodzę na adaptacje teatralne jego dzieł i przy okazji przypominam sobie książki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też z chęcią wybrałabym się na jakąś adaptację do teatru ;-)

      Usuń
  14. Ostatnio na rozprawce pomyliłam Makbeta z Edypem. Całe szczęście skończyło się na poważnym błędzie rzeczowym ,a nie kardynalnym. Od teraz będę pamiętać, że to Edyp ożenił się ze swoją matką, zabij chyba ojca i ciążyła nad nim klątwa ;)

    Pozdrawiam cieplutko i dziękuję za obserwację! :)

    OdpowiedzUsuń