niedziela, 9 sierpnia 2015

"Dwunastu gniewnych ludzi" - czyli o trudnościach w wydaniu wyroku

 
 
"Winny"
 
 
 
Niewiele jest filmów, które potrafią trzymać widza w napięciu od samego początku do końca. Uzyskanie takiego efektu nie jest wcale łatwe i wymaga dużych umiejętności zwłaszcza na polu scenariusza. A co jeśli przebieg akcji umiejscowiony zostanie w praktycznie jednym miejscu? Czy takie coś może się udać? Jak sprawić by oglądający ani na chwilę nie stracili zainteresowania w takim wypadku?
 
 
 
Twórcy filmu "Dwunastu gniewnych ludzi" podjęli się naprawdę karkołomnego zadania, niemniej jednak udało im się stworzyć film - legendę, jeden z najlepszych dramatów sądowych w historii kinematografii, który nieustannie pojawia się w rozmaitych rankingach i zestawieniach.

 
 
 
 


"Dwunastu gniewnych ludzi" (ang. 12 Angry Men) to amerykański film fabularny z 1956 roku zrealizowany w oparciu o powstałe dwa lata wcześniej teatralne przedstawienie telewizyjne Reginalda Rose’a. Został nakręcony w przeciągu zaledwie dziewiętnastu dni, a jego budżet wyniósł 350 tysięcy dolarów.

 
 
 
Opis z Filmweb:
 
Dwunastu przysięgłych w procesie o morderstwo rozpatruje kwestię winy. Wszyscy poza jednym są pewni, że oskarżony zamordował swego ojca. Jednak wyrok musi być jednomyślny. Rozpętuje się gorąca dyskusja, w toku której wątpiący przekonuje innych do swego zdania.




Obraz Lumeta to dzieło klaustrofobiczne rozgrywające się praktycznie w jednym pomieszczeniu. Zgodnie ze starożytną zasadą trzech jedności również czas i wątek są takie same. Dwunastu gniewnych, spoconych (bo klimatyzacja nie działa, a na zewnątrz panują rekordowe upały) mężczyzn gada i gada. I tak przez półtorej godziny. Mówią i głosują w kółko, cały czas w tym samym miejscu i gronie wertując ciągle tą samą sprawę, zadając sobie wyłącznie jedno jak mogłoby się wydawać proste pytanie - oskarżony jest winny czy nie? Wielu z was uzna zapewne, że musi być to koszmarnie nudne, ale jest wręcz przeciwnie. Napięcie wzrasta z każdą kolejną chwilą, atmosfera jest tak gęsta, że można by ją kroić nożem. A widz niczym zahipnotyzowany śledzi rozwijającą się akcję niepewny jakie okaże się zakończenie.



A wydawałoby się, że wszystko jest jasne i oczywiste. A głosowanie okaże się czystą formalnością. W końcu wszelkie dowody wskazują definitywnie na winę podejrzanego. Nawet obrona była nadzwyczajnie słaba. Toteż większość przysięgłych nie ma najmniejszych wątpliwości jak powinni zagłosować, są przekonani o winie młodego chłopaka i nie czują wyrzutów sumienia, że mogłoby się okazać, że skazują niewinnego człowieka na bardzo ciężką karę. Chcą jak najszybciej wydać werdykt i rozejść się spokojnie do swoich zajęć. Jednakże znajduje się wśród nich jedna osoba, która wyłamując się zasiewa w nich pewne wątpliwości. Czy uda jej się przekonać pozostałych? Czy to może oni przekonają jego? Żeby się dowiedzieć będziecie musieli obejrzeć ten film sami.



Uwielbiam kreacje aktorów w tym obrazie. Wszystkich bez wyjątku. Obsada dobrana została doskonale. Każdy z aktorów spisał się doskonale i wykreował swoją postać w całkowicie przekonujący sposób. Szczególnie jednak wyróżnić muszę Henry'ego Fondę, który doskonale wcielił się w postać przysięgłego numer 8, tego który głosuje za niewinnością podejrzanego. Również zachwyca swoimi umiejętnościami Lee J. Cobb przysięgły 3, który to najchętniej zakończyłby całą sprawę jak najszybciej, byleby tylko zdążyć na mecz. Sami bohaterowie są tu bowiem rzeczą najciekawszą, w różnym wieku, parający się innymi zawodami są zaskakującym studium przekroju ludzkich charakterów i pobudek nimi kierującymi.






Podsumowując "Dwunastu gniewnych ludzi" to ponadczasowy film, który jest zrozumiały także dla współczesnego widza. W filmie zaskakuje nas łatwość z jaką przysięgli wydają swoje wyroki, by za chwilkę móc je swobodnie zmieniać. Twórczy zadają nam też pytanie, czy kiedykolwiek możemy być pewni w stu procentach o winie jakiegoś człowieka. Pokazują nam także, że także ludzie wchodzący w skład ławy przysięgłych mogą kierować się swoimi ukrytymi motywami, jak na przykład uprzedzenia, stereotypy, które kierują ich do takiego, a nie innego wyroku. Każdy system ma jakieś wady, także ten. Polecam ten film, świetnie nadaje się do obejrzenia właśnie teraz, gdy u nas panują właśnie takie upały jak w tym dziele. Łatwiej jest się wtedy wczuć w sytuację bohaterów. Klasyka.  
 


 
Dane szczegółowe:
 
gatunek - dramat
data premiery - 10 kwietnia 1957
kraj produkcji - Stany Zjednoczone
czas trwania - 96 min
reżyseria - Sidney Lumet
scenariusz - Reginald Rose

26 komentarzy:

  1. Czytając fabułę, od razu stwierdziłam, że musi być to nudny film, więc cieszę się, że zmieniłaś moje podejrzenie. Z chęcią obejrzę w tym upale.

    OdpowiedzUsuń
  2. Od zawsze chciałam go obejrzeć! Nawet ściągnęłam parę lat temu, jednak bez polskich napisów ani lektora. Na pewno kiedyś go obejrzę :)

    http://przy-goracej-herbacie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Niedościgniony ideał i pomyśleć, że byli tacy którzy próbowali remake'i robić :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę koniecznie obejrzeć. Po prostu muszę!

    OdpowiedzUsuń
  5. Od dawna planuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że w końcu uda Ci się obejrzeć ;)

      Usuń
  6. Stare dobre kino, które ma klimat. Film naprawdę wart uwagi:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Podczas kręcenia kolejnych scen operator zmieniał obiektywy, aby stopniowo pogłębić uczucie klaustrofobii. Ciekawostka taka ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Na ten film już od dłuższego czasu mam ochotę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Widziałam ten film kilka razy, należy do moich ulubionych. Jest niesamowity!

    OdpowiedzUsuń
  10. Bezsprzecznie jeden z moich ulubionych filmów ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Oglądałam go kilkakrotnie i za każdym razem wywoływał u mnie całą gamę emocji :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Muszę obejrzeć ten film :) szukałam czegoś na weekend, dziękuję za podrzucenie tytułu :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny film, wersja z 1997 roku z Jackiem Lemmon też bardzo mi się podobała.

    OdpowiedzUsuń