Strony

piątek, 6 marca 2015

"Panie z Cranford" - czyli o pewnym nietypowym miasteczku

 
 
Wiosna już prawie nadeszła. Za oknem coraz dłużej gości słońce, a dni robią się coraz cieplejsze. I mimo, że najlepszym czasem na czytanie grubych wiktoriańskich powieści wydaje się być zima, kiedy to wieczorami mocno otuleni kocami możemy odbywać podróż do świata, który już dawno nie istnieje, ja właśnie teraz skusiłam się na zapoznanie z twórczością jednej z XIX angielskich pisarek. W którymś z wcześniejszych postów wspominałam wam, że ferie spędziłam w Anglii. Skuszona niskimi cenami dorwałam tam kilka książek, a jedną z nich jest właśnie ta autorstwa Elizabeth Gaskell o tytule "Panie z Cranford". Co prawda powieść ta nie jest zbyt obszerna (około 220 stron), to mimo wszystko jest bardzo "wiktoriańska". A, że ja miłośniczka starych książek słyszałam nazwisko pisarki wiele razy i nawet kiedyś udało mi się przeczytać jedno z jej opowiadań (Szara dama), tak więc wiedziałam, że mogę spodziewać się naprawdę dobrej lektury.
 

Cała historia ma miejsce w tytułowym Cranford. Jest to jedno z miasteczek w Anglii. Tym co niewątpliwie wyróżnia je od pozostałych jest fakt, że jego mieszkańcy składają się z praktycznie samych kobiet. Wdowy i stare panny dominują w tym miejscu, a postaci mężczyzn, choć bardzo nieliczne także przewijają się na kartach książki. Społeczność Cranford spędza swoje dni głownie na wizytach, plotkowaniu i zakupach.
 
 
 
Muszę przyznać, że jestem szczerze zaskoczona tą książką. Wiedziałam, że będzie dobra, lecz nie spodziewałam się, że jej lektura pochłonie mnie w aż takim stopniu. Zupełnie nie przewidywałam, że historia wymyślona przez autorkę aż tak mnie porwie. W końcu akcja nie pędzi jak w jakimś thrillerze, a mimo to nie mogłam się oderwać od czytania.  Wydawać by się mogło, że akcja toczyć się będzie bardzo spokojnie i tak też jest w pewnym sensie, a mimo to dzieje się bardzo wiele. jeśli rozumiecie o co mi chodzi.  Któżby pomyślał, że czytanie o kilku starych pannach z jakiegoś prowincjalnego miasteczka okaże się aż tak fascynujące. A mówią, że klasyka jest nudna. Bzdura.
 
 
 
"Panie z Cranford" to tak naprawdę zbiór scenek z życia społeczności w Cranford. Autorka w sposób niepozbawiony ironii i krytyki, ale również pełnej ciepła sympatii opisała codzienność, sposób zachowania, mentalność i problemy ludności tego miejsca, w którym wydaje się jakby czas stanął w miejscu, niezależnie od pędzącemu ku rozwojowi światu. Pani Gaskell  przedstawia w swoim dziele hierarchię i konwenanse jakie obowiązywały w tamtym czasie. Jest przy tym bardzo odważna, nie boi się podejmować także tematyki równouprawnienia i tego jaka była ówczesna sytuacja kobiet. Jednym z wyrazów tego jest przydzielenie roli narratora młodej i zaradnej Mary Smith. To oczami właśnie tej niezależnej bohaterki oglądamy niecodzienne sytuacje jakie mają miejsce w Cranford i to dzięki niej mamy bieżących dostęp do najświeższych plotek. Co również zwraca uwagę podczas czytania, to świetny styl autorki. Gaskell pisze bardzo lekko i przyjemnie. Nie przynudza i tworzy opowieść ciekawą, nie przekombinowaną w bardzo dobrym starym stylu. Ciekawie prezentuje się także zarys postaci, które karykaturalne i niekiedy też stereotypowe są znakomitym ubarwieniem powieści. Ich zachowanie czasami śmieszy, niekiedy dziwi, ale ogólnie wzbudzają one naszą sympatię, przynajmniej moją wzbudziły.
 
 
 
Jest coś w tej niewielkiej książce, że oczarowuje nas ona od początku. Nie mogę się wprost doczekać, kiedy będę mogła sięgnąć po inne książki autorki, a wam całym sercem polecam powyższy tytuł. Myślę, że nawet tym cierpiącym na alergię względem klasyki ten utwór może całkiem przypaść do gustu. Warto, bo to kawał naprawdę dobrej literatury.
 
 
 
A tu polskie wydanie. Trzeba przyznać, że jest bardzo ładne.
 
 
Recenzja bierze udział w wyzwaniach:
 
 
 

 
 

29 komentarzy:

  1. Przeczytałabym, bo ostatnio zachciało mi się czytać klasyki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam "Ruth" od Elizabeth Gaskell i troszkę się nią rozczarowałam- do tej pory nie sięgnęłam po żadną pozycję tej Autorki :) może czas się przełamać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Polskie wydanie bardzo mi się podoba. Będę polować na tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Niby wiosna coraz bliżej, a u mnie sypał deszcz ze śniegiem. Książkę jak znajdę, to przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam w planach, tak jak i serial na podstawie powieści ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Niestety to chyba nie jest historia dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że przypomniałaś mi o tej powieści;) Przeczytam, a przynajmniej się postaram, bo zapowiada się niezwykle smakowicie;) Nie ma to jak klasyka!
    A polska okładka rzeczywiście piękna.

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja za to chętnie poznam. Z ta różnicą, że w języku polskim, bo z książka w ojczystym jej języku pewnie bym sobie nie poradził :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się zainteresowałeś tą książką ;-)

      Usuń
  9. Bardzo chętnie sięgną po tą pozycję. Na prawdę zapowiada się bardzo obiecująco :)
    Zapraszam do siebie
    addictedtobooks.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  10. Lubię twórczość autorki, potrafi stworzyć świetny klimat :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Czytałam "Ruth" i byłam zachwycona sposobem w jaki pisarka oddała klimat epoki i założenia angielskiego pozytywizmu. Tę także muszę przeczytać, uwielbiam klasykę i nie zadaję się z ludźmi, którzy mówią, że jest nudna :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Piękne wydanie, już od dawna na nie poluje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że jak je już w końcu dorwiesz, to też Cię tak urzeknie jak mnie ;)

      Usuń
  13. A ciężko się ją czyta w j. angielskim? :) bo chyba to najlepszy sposób na podszkolenie języka, a jak już coś czytać, to najlepiej w oryginale :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę przyznać, że o dziwo czytało mi się bardzo dobrze, nie miałam żadnych problemów ze zrozumieniem, mimo, że książka została napisana w XIX wieku ;-)

      Usuń
  14. Nie wiem czy bym się odnalazła w tej książce, ale może kiedyś dam jej szansę.

    OdpowiedzUsuń