Strony

niedziela, 12 lipca 2015

"Człowiek z marmuru" - czyli o przodownictwie pracy



"Ale ze statywu nie będziemy kręcić, dobra?! Tylko z ręki!"
Podczas poprzednich wakacji postanowiłam sobie zapoznać się z jak największą liczbą filmów zaliczanych do klasyki zarówno zagranicznej, ale również polskiej. Dwa miesiące szybko minęły i nastał rok szkolny a mi wciąż pozostało wiele filmów do nadrobienia. Starałam się dalej realizować moje postanowienie, mimo że czas wolnego miałam niezwykle mało. Ale teraz znów są wakacje i mam zamiar mocno wziąć się za realizację mojego celu. Dlatego też ostatnio sięgnęłam po film "Człowiek z marmuru", o którym mam zamiar wam dziś troszeczkę opowiedzieć.

Obraz jest dziełem polskiego reżysera Andrzeja Wajdy, powstał w roku 1976. Powstawanie filmu nie było łatwe, twórcy spotykali podczas jego kręcenia wiele przeszkód. Chociaż ostatecznie film zrealizowany został w latach siedemdziesiątych, to jego scenariusz, niecenzuralny wtedy według władz, powstał już w roku 1963. Dopiero dekadę później po wielu staraniach i zabiegach udało się zrealizować to przedsięwzięcie, chociaż nie obyło się też bez interwencji cenzury. Dzieło w razie czego przeznaczono też do ograniczonej dystrybucji, co miało wyraźnie zaszkodzić rozrostowi jego popularności. Mimo tych wszystkich restrykcji obraz Wajdy zyskał spory rozgłos i do dziś pozostaje legendą.
Scena z filmu "Człowiek z marmuru" Andrzeja Wajdy, 1976. Scena zbiorowa, fot. Reanata Pajchel / Studio Filmowe "Zebra" / Filmoteka Narodowa / www.fototeka.fn.org.pl 
Opis z Filmweb:
Rok 1976. Na korytarzu gmachu Telewizji Agnieszka - dyplomantka szkoły filmowej - przekonuje "ważnego" redaktora o potrzebie powstania filmu o Mateuszu Birkucie, przed laty przodowniku pracy, którego błyskotliwa kariera skończyła się nagle i niespodziewanie gdzieś około roku 1952. Po pertraktacjach dziewczyna dostaje wreszcie taśmę i niezbędny sprzęt. Rozpoczyna prywatne "śledztwo", mające ustalić przyczyny sukcesu i upadku Birkuta...
Dzieło to zalicza się do nurtu rozrachunkowego, kina politycznego, którego celem jest demaskowanie zakłamania komunizmu. Fabuła filmu rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych: w latach pięćdziesiątych i siedemdziesiątych. Reżyser w swoim dziele pokazuje nam możliwości propagandy i sztuki socrealistycznej. Wielokrotnie podczas seansu przedstawiane są nam kroniki filmowe przygotowane specjalnie na potrzeby produkcji, które do złudzenia przypominają te autentyczne. Tematem filmu jest bowiem nie tylko ukazanie wad i krytyka władz komunistycznych, ale także przedstawienie roli twórcy, tego jak on za pomocą swojego dzieła jest w stanie manipulować prawdą i tworzyć zakłamany obraz rzeczywistości. "Człowiek z marmuru" to dzieło autotematyczne skupiający się na ukazaniu procesu tworzenia filmu. Jest to też historia powstawania "sztucznego" bohatera, którego obraz jest skrupulatnie kreowany, podobnie jak ma to miejsce ze współczesnymi gwiazdami i celebrytami.
Podobało mi się aktorstwo. Trudno nie wspomnieć w tym wypadku o roli Krystyny Jandy, która debiutując stworzyła nietuzinkową postać młodej reżyserki. Jej postać zdecydowanie zapada w pamięć dzięki czasami aż nadmiernej ekspresyjności aktorki. Agnieszka to prawdziwy wulkan energii, lata od miejsca do miejsca, wypytuje różnych ludzi, drąży i docieka i pali jednego papierosa za drugim. Jest zawzięta i nieustępliwa, chce się dowiedzieć jak najwięcej o bohaterze swojego filmu, by ostatecznie odnaleźć go i porozmawiać z Birkutem. Jednakże głównym protagonistą jest Mateusz Birkut, grany przez Jerzego Radziwiłowicza, to młody chłopak który trafia do pracy przy powstającej właśnie Nowej Hucie. Naiwny i prostoduszny staje się doskonałą marionetką. Jego postać jest symbolem człowieka, który z szeregowego człowieka staje się bohaterem, takim któremu stawiają pomniki. To człowiek, który wszystko zawdzięcza systemowi i ze szczerymi intencjami buduje wspólną ojczyznę. Jednak, gdy zaczyna zadawać niewygodne pytania spotyka go kara. Bardzo dobrze rolę tą odegrał Radziwiłowicz, który doskonale przedstawił przemianę Birkuta z łatwowiernego i naiwnego chłopaka z ludu do buntownika niezgadzającego się na zakłamaną rzeczywistość. Doskonale obrazuje to scena  w sądzie podczas procesu jego przyjaciela Witka, kiedy to aktor przedstawił pełnię swoich możliwości.
Osobiście też bardzo spodobała mi się warstwa muzyczna filmu. Połączenie podniosłych i patetycznym pieśni socjalistycznych z elektronicznymi brzmieniami wywarło na mnie duże wrażenie poprzez swój kontrast. Podobało mi się także to, że na obrazie ukazano też fragment historii, czyli proces powstawania Nowej Huty, a także dalsza budowa kraju w latach siedemdziesiątych. Dla mnie, czyli osoby, która o tych latach wie co najwyżej troszeczkę z książek i lekcji historii było to bardzo ciekawe doświadczenie. Film polecam, myślę, że także ludziom młodym, którzy chcieliby zapoznać się odrobinę z tamtą rzeczywistością.  Sądzę, że warto spróbować obejrzeć.



Dane szczegółowe:

reżyseria:
  • Andrzej Wajda
scenariusz:
  • Aleksander Ścibor-Rylski
gatunek:
  • Dramat obyczajowy
  • Polityczny
produkcja:
  • Polska
premiera: 25 lutego 1977 (Polska) 25 lutego 1977 (świat)
czas: 2 h 36 min

10 komentarzy:

  1. Oglądałam ten film dość dawno temu i pamiętam, że zrobił na mnie spore wrażenie. Warto go znać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo lubię filmy Wajdy, ten też pewnie wkrótce obejrzę. Sporo o nim słyszałam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chętnie przeczytam, ale w najbliższym czasie raczej po niego nie sięgnę. Muszę znaleźć odpowiedni moment ;) Ale zważywszy, że na punkcie muzyki mam kompletnego bzika, bardzo jestem ciekawa tej warstwy muzycznej ;)

    http://czytelnicze-turbulencje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. No cóż, ja nie słyszałem jeszcze o tym filmie. Bardzo warto, myślę, ja obejrzeć :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdecydowanie warto się z nim zapoznać ;)

    OdpowiedzUsuń